niedziela, 7 października 2018

Dlaczego zostałam Świadkiem Jehowy?



Było to pierwsze pytanie, które usłyszałam rozmawiając z psychoterapeutą na rozmowie kwalifikacyjnej na terapię grupową. Pytanie to zbiło mnie z tropu, gdyż na wiele pytań umiem odpowiedzieć bez problemu.

Nie wiedziałam. 



Powodów jednak może być wiele. Potrzeba przynależności, potrzeby emocjonalne(i styczność ze znajomym zjawiskiem love bombingu), kwestie rodzinne? Psychoterapeuta starał się mi pomóc i dojść do odpowiedzi. Na jednym spotkaniu się nie skończyło, ba! Kilka miesięcy później po zakończeniu intensywnej psychoterapii nadal nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nawet nie wiem, czy dziś umiem, ale opowiem o kilku czynnikach, które mogły mieć wpływ.


Rodzina


Od dziecka wychowywałam się w rodzinie podzielonej religijnie, ale jednak z przewagą wpajania mi wartości Świadkowych. Jako dziecko razem z mamą i resztą rodzeństwa wszyscy regularnie uczęszczaliśmy na spotkania. 
Jako nastolatka porzuciłam organizację, by zakosztować życia w tzw. "w świecie"(czyli poza społecznością i jej zasadami), jednak wciąż miałam z tyłu głowy wpojone wcześniej słowa, że ""to jedyna prawdziwa Boża organizacja, ludzie ze świata zginą w Armagedonie(dzień sądu Bożego), seks przed ślubem to zło, trzeba gdzieś przynależeć". Tak więc, chcąc nie chcąc, żyłam w wiecznym poczuciu winy i grzeszności.

Wciąż miała potrzebę należeć gdzieś. Było kilka sytuacji, gdy w dziwnych chwilach mojego życia spotkałam Świadków, akurat w takich momentach! Miało to wówczas dla mnie jakąś symbolikę. Uważałam, że to nie mógł byc przypadek tylko palec Boży. Za dużo było takich przypadków. 

Po trudnym rozstaniu z chłopakiem, gdy zostałam samotną matką z dzieckiem, przygarnęła mnie do siebie siostra i szwagier(są Świadkami Jehowy). Naturalnym było dla mnie uczęszczanie na ich spotkania - przecież jako dziecko na nie chodziłam, żadna nowość. Nie przypominam sobie, by rodzina jakoś specjalnie mnie naciskała, ale jednak czułam, że oczekują ode mnie, że zaangażuję się, choćby z wdzięczności. Rozpoczęłam studium biblijne, byłam dociekliwym i trudnym uczniem, który potrafił zadawać trudne pytania. Umiałam jednak mieć swoje zdanie. Gdy już doszło do pytań do chrztu(chrzest potwierdza przynależność do społeczności), otwarcie mówiłam, że np. daję pieniądze na WOŚP(to było bardzo nieświadkowskie zachowanie, gdyż niestosownym jest by ŚJ wspierał tego typu organizacje). Mimo to zgodzili się mnie ochrzcić.

Rodzina mogła mieć wpływ na moją decyzję.


Poczucie przynależności, manipulacja, lovebombing


Po przebrnięciu przez ogromną ilość pytań dla kandydata do chrztu i paru spotkaniach ze Starszymi(pastorowie zboru), przyszedł czas na wątpliwości. Czy napewno to jedyna organizacja, która cieszy się uznaniem Boga? A może jest jakaś inna? 

Poświęciłam mnóstwo czasu na to, by poczytać sobie o doktrynach i zasadach każdego zarejestrowanego kościoła w Polsce, który był wówczas na liście wyznań dostępnym na Wikipedii.
Po długim researchu nie znalazłam wtedy żadnej innej ciekawej religii dla mnie, jedyną najlepszą z nich byli Świadkowie Jehowy. Miałam wtedy 19 lat, nie wiedziałam, że istnieją zbory domowe, które nie są nigdzie zarejestrowane i nie przyszło mi na myśl, żeby zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie: "Czy naprawdę muszę gdzielkowiek należeć?". W tamtym momencie kierowałam się myślami, że powinnam gdzieś należeć, kimś być, przecież dziecku będę musiała wpoić wartości, a jak ja będę nikim, to ono też będzie nikim... To sprawiało, że czułam, że muszę się opowiedzieć za którąś ze ston, a sytuacja była wówaczas czarno-biała: albo wybieram Świadków i "życie", albo Świat i "śmierć". 

Oczywiście, że wybór numer jeden mógł być dość atrakcyjny. Wielokrotnie słyszałam na nauczaniach, że tylko u Świadków mogę znaleźć prawdziwych przyjaciół na dobre i złe, że tylko tam mogę znaleźć wartościowego partnera, który będzie mnie szanował, tylko tam będę mogła zbudować szczęśliwe małżeństwo i przecież tylko tam mam wokół siebie życzliwych ludzi, którzy zawsze przyjdą z pomocą. Gdy słyszy się takie obietnice i doświadcza się podobnych rzeczy na prawdę(przez okres studiowania faktycznie ludzie obdarzają cię zainteresowaniem, miłością, aż miód się leje, ale po chrzcie to mija, gdyż oni wypełnili już swoją powinność - zwerbowali cię, a teraz ty musisz czynić "miłość", by zwerbować inne osoby. Specjalnie użyłam słowa werbować).

Ale to nie wszystko. Jako dociekliwa chrześcijanka, która chciała przyjąć chrzest, odwiedzałam również strony tzw. odstępcze. Fora prowadzone przez osoby, które odeszły z organizacji. Jednak wsród prowadzonych dyskusji nie znalazłam tam nic, co by mi podpadło. Wiele tekstów było prześmiewczych, nie zawierających żadnych merytorycznych informacji - z mojego punktu widzenia. Obecnie wydaje mi się, że informacje były, ale nie pozwoliłam im po prostu do mnie dojść, były przecież też inne kwestie.

W każdym razie, potrzeba przynależności(wpojona) i manipulacja mogły mieć wpływ na moją decyzję.


Miłość


Byłam bardzo zakochana, nawet aż za bardzo. Nie umiałam sobie wyobrazić życia bez ukochanego faceta - również był(nadal jest) Świadkiem Jehowy. Prawda jest taka, że małżeństwa z osobami nieochrzczonymi są niemile widziane i nie za bardzo moglibyśmy być razem bez ślubu. Jego ojciec był Starszym i miałby problemy, gdyby jego syn ożenił się z nieochrzczoną kobietą, a planowaliśmy wspólne życie. Było to dla mnie bardzo ważne, by z nim być. Chyba każdy kiedyś kochał i był w stanie dla miłości zrobić wszystko.

Uczucie do drugiej osoby mogło mieć wpływ na moją decyzję.




Jak widać, było kilka czynników, które w większym lub mniejszym stopniu wpłynęły na moją decyzję o przynależności do organizacji Świadków Jehowy. 

Gdy brałam chrzest, uważałam to za zdroworozsądkową i najlepszą dla mnie opcję. Była to MOJA decyzja i nikogo nie mogę za to obwiniać. Uważam, że byłam zbyt młoda, by wiedzieć, czego chcę od życia, a czego nie.

Czy jest coś co mogłoby wtedy mieć wpływ na moją decyzję?

Dzień przed chrztem okazało się, że mój chłopak leciał na dwa fronty. Nie byłam jedyną dziewczyną, było to dla mnie bardzo traumatyczne doświadczenie, które latami mnie bolało. Jednak nie wpłynęło to na moją decyzję, może dlatego, że bólu emocjonalnego nie zastanawiałam się, co się dzieje dookoła mnie.

Ale są dwie inne  rzeczy, które mogły by wpłynąć na moją decyzję, gdybym wtedy o nich wiedziała.

1. Ukrywana pedofilia i zasady umożliwiające działanie pedofilom oraz brak udzielania pomocy ofiarom - to naprawdę wstrzącające i gdybym wiedziała o tym wcześniej, to jako młoda matka, nie przystąpiłabym do organizacji, która pośrednio lub bez przyczynia się do krzywdy niewinnych dzieci.

2. Istnieją grupy domowe, które faktycznie mają rodzinną atmosferę i nie potrzebują, by się do nich zapisywać. Znajdują się tam ludzie, którzy naprawdę studiują Biblię. Gdybym wtedy miała tą świadomość nie pchałabym się w zobowiązującą społeczność(Świadków), by zaspokoić swoją potrzebę przebywania wśród ludzi o podobnych zainteresowaniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz