Dziś bardzo popularny temat - o plotkarstwie w zborze oraz konsekwencjach i jego wpływie na innych.
Wyszłam za mąż pod koniec 2013 roku. Zamieszkałam u męża i przeniosłam się do jego zboru, który wydawał mi się taki kochany... Miesiąc po ślubie okazało się, że jestem w ciąży. Hurra! Ale..w 3cim miesiącu ciąży. Tak, współzyliśmy z mężem przed ślubem, nie uważamy, że dobrze robiliśmy, ale tak wyszło. Ze wszystkiego jesteśmy "rozgrzeszeni" przez Starszych zboru.
Jednak Bracia i Siostry w zborze nie potrafili uwierzyć, że mój mąż - wzorowy wówczas Brat duchowy oraz syn swoich rodziców, mógłby dopuścić się takiego grzechu z kobietą...
Moja szwagierka zainicjowała plotki mówiące, że zrobiłam sobie z kimś dziecko i jej brata zmusiłam do ślubu, a bidok teraz będzie musiał łożyć i wychowywać nieswoje dziecko, a tak w ogóle to jestem bardzo zła, bo staję w obronie teściowej, gdy wyklina na nią teść(z mężem mieszkaliśmy z jego rodzicami, Braćmi duchowymi, ale mającymi problem z alkoholem).
Byliśmy w małym zborze, w którym są koligacje rodzinne i tak przyjaciołka, przyjaciółce, a ta swojej rodzinie i tak dalej....plotki się rozeszły i dotrały do przyjaciela mojego męża za granicą, który oburzył się.
Z początku miałam mu za złe, że mówi o mnie takie rzeczy i próbuje doprowadzić do rozpadu mojego małżeństwa. Jednak później zrozumiałam, że padł ofiarą manipulacji i plotek. Jesteśmy tylko ludźmi, a on chciał ochronić swojego przyjaciela przede mną. Jemu wybaczyłam, gdyż zbłądził przez kłamstwa innych.
Przyszli do nas Starsi, by omówić kwestie;
1. Współżycie przed ślubem i dziecko,
2. Złe wyrażanie się o rodzinie męża.
Ad. 1.
Przyznaliśmy się do wszystkiego, nawet gdy pytali o intymne szczegóły. Jednogłośnie przyznaliśmy, że to była nasza wspólna decyzja. Oczywiście, Bracia sugerowali, że napewno to mąż zainicjował zbliżenia, bo jest facetem, ale zaprzeczyłam temu mówiąc, że oboje tego chcieliśmy. Powiedzieliśmy Starszym, że ślub planowalismy już wcześniej, ale nie mieliśmy pomysłu, gdzie zamieszkać po ślubie, więc odwlekliśmy, a o ciąży dowiedzieliśmy się miesiąc po ślubie (miałam nieregularne miesiączki). W tym momencie, Starsi mówili, że ponoć mieliśmy wziać ślub w czerwcu kolejnego roku, bo tak od kogoś słyszeli(kolejne plotki, bo ślub planowaliśmy 2 miesiące w tył, a nie przód)
.
Gdy oni skończyli swoje wywody, ja podjęłam swoje i powiedziałam im o tym, że inni bracia rozpowiadają plotki(wskazałam którzy) i chcą zniszczyc nasze małżeństwo. Nawet osobiście rozmawiałamz tymi osobami, bo chciałam zakończyć konfilkt w myśl biblijnej zasady, by zrobic to "przed zachodem Słońca", czyli jak najszybciej. Co najlepsze, jedna osoba zwalała na drugą...nikt nie wział winy na siebie i nie powiedział ""tak, powiedziałam/em tak, przepraszam".
Bracia Starsi nie przeprowadzili z plotkarzami żadnych rozmów, a plotkarze działają bezkarnie od 2 lat.
Ad. 2.
Jednak Bracia i Siostry w zborze nie potrafili uwierzyć, że mój mąż - wzorowy wówczas Brat duchowy oraz syn swoich rodziców, mógłby dopuścić się takiego grzechu z kobietą...
Moja szwagierka zainicjowała plotki mówiące, że zrobiłam sobie z kimś dziecko i jej brata zmusiłam do ślubu, a bidok teraz będzie musiał łożyć i wychowywać nieswoje dziecko, a tak w ogóle to jestem bardzo zła, bo staję w obronie teściowej, gdy wyklina na nią teść(z mężem mieszkaliśmy z jego rodzicami, Braćmi duchowymi, ale mającymi problem z alkoholem).
Byliśmy w małym zborze, w którym są koligacje rodzinne i tak przyjaciołka, przyjaciółce, a ta swojej rodzinie i tak dalej....plotki się rozeszły i dotrały do przyjaciela mojego męża za granicą, który oburzył się.
Z początku miałam mu za złe, że mówi o mnie takie rzeczy i próbuje doprowadzić do rozpadu mojego małżeństwa. Jednak później zrozumiałam, że padł ofiarą manipulacji i plotek. Jesteśmy tylko ludźmi, a on chciał ochronić swojego przyjaciela przede mną. Jemu wybaczyłam, gdyż zbłądził przez kłamstwa innych.
Przyszli do nas Starsi, by omówić kwestie;
1. Współżycie przed ślubem i dziecko,
2. Złe wyrażanie się o rodzinie męża.
Ad. 1.
Przyznaliśmy się do wszystkiego, nawet gdy pytali o intymne szczegóły. Jednogłośnie przyznaliśmy, że to była nasza wspólna decyzja. Oczywiście, Bracia sugerowali, że napewno to mąż zainicjował zbliżenia, bo jest facetem, ale zaprzeczyłam temu mówiąc, że oboje tego chcieliśmy. Powiedzieliśmy Starszym, że ślub planowalismy już wcześniej, ale nie mieliśmy pomysłu, gdzie zamieszkać po ślubie, więc odwlekliśmy, a o ciąży dowiedzieliśmy się miesiąc po ślubie (miałam nieregularne miesiączki). W tym momencie, Starsi mówili, że ponoć mieliśmy wziać ślub w czerwcu kolejnego roku, bo tak od kogoś słyszeli(kolejne plotki, bo ślub planowaliśmy 2 miesiące w tył, a nie przód)
.
Gdy oni skończyli swoje wywody, ja podjęłam swoje i powiedziałam im o tym, że inni bracia rozpowiadają plotki(wskazałam którzy) i chcą zniszczyc nasze małżeństwo. Nawet osobiście rozmawiałamz tymi osobami, bo chciałam zakończyć konfilkt w myśl biblijnej zasady, by zrobic to "przed zachodem Słońca", czyli jak najszybciej. Co najlepsze, jedna osoba zwalała na drugą...nikt nie wział winy na siebie i nie powiedział ""tak, powiedziałam/em tak, przepraszam".
Bracia Starsi nie przeprowadzili z plotkarzami żadnych rozmów, a plotkarze działają bezkarnie od 2 lat.
Ad. 2.
Faktycznie, niełatwo było mi żyć z teściami pod jednym dachem. Codzinne ich kłótnie, codziennie alkohol, przekleństwa ze strony teścia...Jednak teściową, mimo wszystko lubiła, a może kochałam. Wiedziałam, że to ona jest ofiarą swojego męża(gdy poniżał ją i wyklinał ). Starałam się stawać w jej obronie, bo sama będąc kobietą i poniżaną chciałąbym, by ktoś stanął za mną. Jednak przyniosło to odwrotny skutek.
Teść zaczął i mnie poniżać, traktować jak służącą.
Teść zaczął i mnie poniżać, traktować jak służącą.
Teściowa codziennie przychodziła do mojego pokoju, by się wypłakać i po pocieszenie, ale jedyne co mogłam zrobić, to ja objąć w ciszy, bo nie wiedziałam co mam powiedzieć, a nie chciałam powiedzieć czegoś złego.
Kiedyś moje żale o rodzicach męża wylałam mojej szwagierce, chciałam by wiedziała, że to niełatwe z nimi żyć i by ona jakoś ich wspierała. To również przyniosło odwrotny skutek.
Zaczęła siać o mnie plotki, że nie szanuje jej rodziców i brzydko się o nich wyrażam, że jje tatę nazwałam "debilem"...to też dotarło do przyjaciela mojego męża i nie omieszkał i o tym mu wspomnieć.
Kiedyś moje żale o rodzicach męża wylałam mojej szwagierce, chciałam by wiedziała, że to niełatwe z nimi żyć i by ona jakoś ich wspierała. To również przyniosło odwrotny skutek.
Zaczęła siać o mnie plotki, że nie szanuje jej rodziców i brzydko się o nich wyrażam, że jje tatę nazwałam "debilem"...to też dotarło do przyjaciela mojego męża i nie omieszkał i o tym mu wspomnieć.
Bracia Starsi też nie omieszkali.
Powiedzieli, co usłyszeli, ale nie odpowiedzieli od kogo, mimo że pytałam.
A gdy domagałam się, by zastosować zasadę - najpierw przyjdzie do mnie osoba mająca problem,a potem ewentualnie starsi, i by zastosować zasadę dwóch świadków - zaczęto mnie zbywać słowami, że powinnam patrzeć na siebie, a potem gadanie, że powinnam czekać na Jehowę. Tylko to mnie dostała się groźba, że jeszcze raz i mnie wykluczą, a plotkarze nie ponieśli konsekwencji.
Dlaczego nie uwierzyli mi w tej kwestii?
Bo wiedzą, że jestem wybuchowa i bardzo emocjonalna, i faktycznie mogłam pod wpływem emocji źle się wypowiadzieć o kimś innym.
Kwestia powróciła, gdy zmarła moja teściowa i na swojej tablicy na fb opublikowałam post. Było mi przykro, z powodu jej śmierci i było mi smutno, że miała swoją wnuczkę tylko dwa razy na rękach.
post ten wywołał burzę w zborze, bo ponoć miałam na celu obrazić i wyśmiać moją teściową - tak to rozpowiedziała szwagierka, ale nikt z zainteresowanych nie przyszedł do mnie z pretensjami czy z żądaniem wyjaśnień, woleli tworzyć bagno poza moimi plecami. Było to przykre.
Moja teściowa, mimo pewnych wad, była dobrą osobą i bardzo chciała, byśmy żyli w pokoju po jej śmierci. Bardzo kochała moje dzieci, mojego synka z poprzedniego związku i swoją wnuczkę, Czasem bardzo mi jej brakuje. Minęły już ponad dwa lata od jej śmierci, a ja potrafię za nią tęsknić i płakać.
Niestety, w tym wszystkim to i tak ja jestem zła...bo nie potrafię zapomnieć, wybaczyć, poradzić sobie z tą niesprawiedliwością. Wybaczyłam, ale powróciło to na nowo, gdy powróciły inne plotki.
Starałam się wybaczyć wszystko szwagierce i sama do siebie przemawiałam, że przecież ona łatwego życia nie ma, bo ma męża w prawdzie w Prawdzie, ale nie szanuje jej i nie dba o rodzinę. Może jest rozgoryczona, smutna itp. Tak sobie to tłumaczyłam.
Jednak ta cała sytuacja doprowadziła, że zaczęłam źle czuć się na zebraniach. Zaczęłam bać się na nie chodzić, każde spotkanie wywoływało u mnie panikę, histerię i bóle mięśni. Wyobraźcie sobie, co działo się zemną na kongresach - tragedia. Musiałam lęki te leczyć farmakologicznie i teraz po 2 latach widzę poprawę, ale mimo to bardzo źle czuję się na zebraniach w nowym zborze - niesmak pozostał.
Powiedzieli, co usłyszeli, ale nie odpowiedzieli od kogo, mimo że pytałam.
A gdy domagałam się, by zastosować zasadę - najpierw przyjdzie do mnie osoba mająca problem,a potem ewentualnie starsi, i by zastosować zasadę dwóch świadków - zaczęto mnie zbywać słowami, że powinnam patrzeć na siebie, a potem gadanie, że powinnam czekać na Jehowę. Tylko to mnie dostała się groźba, że jeszcze raz i mnie wykluczą, a plotkarze nie ponieśli konsekwencji.
Dlaczego nie uwierzyli mi w tej kwestii?
Bo wiedzą, że jestem wybuchowa i bardzo emocjonalna, i faktycznie mogłam pod wpływem emocji źle się wypowiadzieć o kimś innym.
Kwestia powróciła, gdy zmarła moja teściowa i na swojej tablicy na fb opublikowałam post. Było mi przykro, z powodu jej śmierci i było mi smutno, że miała swoją wnuczkę tylko dwa razy na rękach.
post ten wywołał burzę w zborze, bo ponoć miałam na celu obrazić i wyśmiać moją teściową - tak to rozpowiedziała szwagierka, ale nikt z zainteresowanych nie przyszedł do mnie z pretensjami czy z żądaniem wyjaśnień, woleli tworzyć bagno poza moimi plecami. Było to przykre.
Moja teściowa, mimo pewnych wad, była dobrą osobą i bardzo chciała, byśmy żyli w pokoju po jej śmierci. Bardzo kochała moje dzieci, mojego synka z poprzedniego związku i swoją wnuczkę, Czasem bardzo mi jej brakuje. Minęły już ponad dwa lata od jej śmierci, a ja potrafię za nią tęsknić i płakać.
Niestety, w tym wszystkim to i tak ja jestem zła...bo nie potrafię zapomnieć, wybaczyć, poradzić sobie z tą niesprawiedliwością. Wybaczyłam, ale powróciło to na nowo, gdy powróciły inne plotki.
Starałam się wybaczyć wszystko szwagierce i sama do siebie przemawiałam, że przecież ona łatwego życia nie ma, bo ma męża w prawdzie w Prawdzie, ale nie szanuje jej i nie dba o rodzinę. Może jest rozgoryczona, smutna itp. Tak sobie to tłumaczyłam.
Jednak ta cała sytuacja doprowadziła, że zaczęłam źle czuć się na zebraniach. Zaczęłam bać się na nie chodzić, każde spotkanie wywoływało u mnie panikę, histerię i bóle mięśni. Wyobraźcie sobie, co działo się zemną na kongresach - tragedia. Musiałam lęki te leczyć farmakologicznie i teraz po 2 latach widzę poprawę, ale mimo to bardzo źle czuję się na zebraniach w nowym zborze - niesmak pozostał.
----
Przyznaję bez bicia, sama święta nie jestem i mnie również zdarzało się plotkować o innych.
Raz dość mocno naplotkowałam na siostrę(tylko jednej zaufanej osobie, na szczęście plotka dalej nie poszła), której nie znałam dobrze i nie trawiłam, ale postanowiłam ją poznać lepiej, bo mogłam się mylić.
Poznałam lepiej siostrę Sylwię i się zaprzyjaźniłyśmy. Wierzcie mi, jak mi było głupio, gdy patrząc jej w oczy miałam w głowie, to co o niej mówiłam. Jednak nie miałam odwagi, by jej to powiedzieć, a nie chciałam jej ranić. Jednak jakiś czas temu dowiedziała sie. Siostra, której o tym kiedyś powiedziałam, obraziła się na mnie i w rozżaleniu wszystko wygadała drugiej.
Sylwia była obużona i przestała mi wierzyć w cokolwiek, gdy dowiedziała się co mogłam o niej mówić. I wtedy pomyślałam sobie, jak ja bym chciała być potraktowana w takiej sytuacji, przecież w takiej już byłam, jestem...
Powiedziałam Sylwii prawdę, co mówiłam o niej i dlaczego, i wyjaśniłam dlaczego nie powiedziałam jej o tym wcześniej...przeprosiłam ją szczerze. Naprawdę mi ulżyło i udało mi się zachować z nią przyjaźń, choć już nadszarpniętą.
Nie jestem święta, ale mam sumienie, które nie pozwoliłoby mi wyprzeć się grzechu plotkarstwa i zwalić na kogoś innego. I właśnie w taki sam sposób chciałabym być i ja potraktowana, by przyszli do mnie plotkarze i wyjaśnili co, jak i po co. Mimo, że sama się do nich udałam, wypierali się.
Poznałam lepiej siostrę Sylwię i się zaprzyjaźniłyśmy. Wierzcie mi, jak mi było głupio, gdy patrząc jej w oczy miałam w głowie, to co o niej mówiłam. Jednak nie miałam odwagi, by jej to powiedzieć, a nie chciałam jej ranić. Jednak jakiś czas temu dowiedziała sie. Siostra, której o tym kiedyś powiedziałam, obraziła się na mnie i w rozżaleniu wszystko wygadała drugiej.
Sylwia była obużona i przestała mi wierzyć w cokolwiek, gdy dowiedziała się co mogłam o niej mówić. I wtedy pomyślałam sobie, jak ja bym chciała być potraktowana w takiej sytuacji, przecież w takiej już byłam, jestem...
Powiedziałam Sylwii prawdę, co mówiłam o niej i dlaczego, i wyjaśniłam dlaczego nie powiedziałam jej o tym wcześniej...przeprosiłam ją szczerze. Naprawdę mi ulżyło i udało mi się zachować z nią przyjaźń, choć już nadszarpniętą.
Nie jestem święta, ale mam sumienie, które nie pozwoliłoby mi wyprzeć się grzechu plotkarstwa i zwalić na kogoś innego. I właśnie w taki sam sposób chciałabym być i ja potraktowana, by przyszli do mnie plotkarze i wyjaśnili co, jak i po co. Mimo, że sama się do nich udałam, wypierali się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz